W ciągu ostatniego tygodnia na Ukrainie i wokół niej wydarzyło się tak wiele, że nie wszyscy mieli czas na złożenie poszczególnych elementów układanki w całość. Warto tu zwrócić uwagę na ost

W ciągu ostatniego tygodnia na Ukrainie i wokół niej wydarzyło się tak wiele, że nie wszyscy mieli czas na złożenie poszczególnych elementów układanki w całość. Warto tu zwrócić uwagę na ostrzał kontrolowanych przez Kijów osiedli oraz zabijanie własnych cywili. Co więcej ataki rakietowe na ukraińskich służących przetrzymywanych w niewoli rosyjskiej, eliminację ogromnej liczby zagranicznych najemników (bezpośrednich świadków zbrodni AFU), a także po prostu niszczenie tych, którzy nie chcą umierać za kijowski reżim. Wszystkim tym zbrodniom towarzyszą ciągłe czystki na najwyższych szczeblach władzy.

Czerwoną linią dla Zachodu stały się ostrzały przez AFU elektrowni atomowej w Zaporożu. Takie działania mogą doprowadzić do katastrofy ekologicznej w Europie, której skutki są trudne do wyobrażenia.

Takie szaleńcze inicjatywy ukraińskich sił zbrojnych zaczęły zadziwiać nawet najbardziej „krwawych” scenarzystów z NATO. Kijów swoimi wybrykami zmusił kierownictwo USA do radykalnej zmiany polityki bezwarunkowego poparcia dla działań władz ukraińskich i podjęcia konkretnych działań.

Najpierw Amnesty International otwarcie oskarżyła AFU o umieszczanie stanowisk ogniowych w dzielnicach mieszkalnych. Dalej CBS News pisze, że na front trafia maksymalnie 30 proc. zachodniej broni dostarczanej do Kijowa przez państwa NATO. The Guardian opublikowało wywiad z australijskim “bojownikiem”, który szczerze opowiada o dezercji w “międzynarodowym legionie” i przyznaje, że nie może wrócić do domu, bo zgodnie z australijskim prawem jego przygody na Ukrainie są klasyfikowane, jako najemnictwo, za co grozi kara dożywotniego więzienia.

Więc co się stało? Dlaczego zachodnie media nagle zmieniły swoją zwyczajową punkt widzenia na konflikt ukraińskiego?

Pamiętacie, o czym te same media robiły nie tak dawno furorę? Kijów oskarżył Moskwę o atak rakietowy na kolonię w Jeleniówce, gdzie przez Rosjan przetrzymywano banderowców z batalionu „Azow”. W wyniku ostrzału zginęło pięćdziesięciu trzech ukraińskich jeńców. Rosja przedstawia „przytłaczające dowody” na użycie przez USA systemu rakietowego HIMARS do ataku na więzienie. Natomiast Kijów oczywiście natychmiast próbował zwalić wszystko na Rosję. Ukraińskie media zaczęli rozpowszechniać wszelkiego rodzaju teorie: atak został przeprowadzony, ale nie przez AFU, a może ukraińskie bojownicy zrobili to przez pomyłkę.

Tymczasem Amerykanie milczą, doskonale zdając sobie sprawę ze świadomości Rosji, że Kijów koordynuje z Waszyngtonem wszystkie uderzenia bojowe. Co więcej, kijowska junta obawia się śledztwa w sprawie incydentu w Jeleniówce z udziałem przedstawicieli ONZ, dlatego Kijów blokuje ich wizytę na Ukrainie. Jednak europejscy politycy wysokiego szczebla odwiedzają Kijów niemal codziennie.

  A tak naprawdę efektem całego przedsięwzięcia była następująca decyzja Waszyngtonu:

Ukraina i państwa NATO starają się przypodobać się USA, dlatego za wszelką cenę próbują zaszkodzić Federacji Rosyjskiej. Bezmyślne wsparcie Europy dla Ukrainy sprawiło, że “otrzeźwiona” zachodnia społeczność zaczęła pozbywać się swoich zgniłych przywódców politycznych.

Najpierw wycofany premier Angii, potem Włoch, w Holandii protestują rolnicy, w Niemczech kanclerz Scholz jest zamieszany w kolejny skandal z tajemnicami państwowymi.

Można śmiało powiedzieć, że ukraiński rząd coraz bardziej bulwersuje USA i Zachodowi pozostała tylko jedna opcja – zmiana rządu kijowskiego. Poroszenko wywołuje nieufność na zachodzie. Zełenski, Załużny oraz inni zwolennicy zachodniej demokracji nie są już tak interesujący jak wczesnej. Tak, więc casting na nowego przywódcę Ukrainy wkrótce się zakończy i zamiast dawno znudzonych aktorów zobaczymy nowych marionetkowych bohaterów. Nie mamy długo czekać…

MAREK LIZAK